niedziela, 15 listopada 2015

Koncert Foo Fighters z 8-latką.

'I've got another confession to make...'

Wyjście z dzieckiem do kina, teatru do muzeum to naprawdę nie jest żadne wyzwanie. 
Wyprawa na koncert rockowy do innego miasta to już troszkę wyższa szkoła jazdy. 
Abstarhując od irracjonalnego strachu zakazu wstępu z dzieckiem liczącym 8 lat, mnóstwo innych odmian strachu towarzyszyło mi w drodze na koncert, który naturalnie miał się zacząć wieczorową porą, czyli grubo po 19 (godzinie o której dziecko me nie tylko kładzie się zazwyczaj spać, lecz również zasypia po ok 5 minutach od położenia). Jako matka miałam w głowie najróżniejsze scenariusze, a każdym z nich występował płacz w roli głównej, bunt oraz foch. Typowe postaci zmęczonego życiem dziecka :) 

Sama Tauron Arena w Krakowie przywitała nas wyświetloną informacją o tym, że to naprawdę Foo Fighters wystąpią! Po raz drugi w naszym kraju po 19 latach nieobecności, za co sam Dave Grohl nie omieszkał przeprosić publiczność. 
Podczas całęgo koncertu, obowiązywał zakaz sprzedaży alkoholu co wprawiło mnie w radość, zmiatając jedną z facjat moich wyimaginowanych strachów. Miejsca na trybunie z taką starannością wybrane były idealne. Po zajęciu miejsc, fotkach oraz po tym jak opadły początkowe emocje, pojawił się kolejny strach: w razie pożaru, którędy uciekniemy i kto z nas wyniesie dziecko. Po ustaleniu planu działania w razie zagrożenia, pozostało oczekiwanie na występ zespołu-przystawki. Początek występu Trombone Shorty & Orleans Avenue zaskoczył mnie i dziecię me przy kasie po napój. Zaskoczenie polegało również na niesamowitej jakości, oryginalnemu brzmieniu oraz porywającej muzyce i pojemności płuc trąbkarzo-wokalisty. Mimo znikomej popularności w Polsce jak śmiem zakładać, zespół sprostał bardzo trudnej roli, a mianowicie utrzymania publiczności w gorączkowej gotowości do słuchania FF na żywo. Po występie zespołu przystawki, nadeszła pora na danie główne. Na scenę opadła kotara a na niej magiczny skrót FF w kółeczku.
 Odgłosy zamieszania za nią powodowały iż nasze podekscytowanie rosło. Według planu, FF mieli rozpocząć o godzinie 20:30, a zaczęli jedyne 4 minuty po czasie, więc szacun nr 1 za szacunek wobec wiernych fanów. Zaczęli pełną parą i nie zwalniali ani na chwilę. Dave z powodu problemu z nogą (po upadku na scenie podczas koncertu) wyjechał na zaprojektowanym przez siebie tronie, który podczas koncertu poruszał się a na nim Dave tryskający niesamowitą energią śpiewał, grał i zabawiał publiczność.
Dave Grohl na tronie
2-godzinny koncert, uwieńczeniem którego była piosenka: Best of You (nomen omen piosenka dla mnie przełomowa, której premiera miała miejsce w 2005 roku, kiedy po raz pierwszy odwiedziłam USA.) Miałam łzy w oczach. Dziecię me wykrzesało z siebie jakieś nieznane dla mnie pokłady energii i dzielnie uczestniczyła w koncercie, większość piosenek na stojąco nawet! Nie licząc naturalnie liczącego ok 3-4 piosenek black out'u, podczas którego nie wiem jakim cudem ucięła sobie drzemkę (tak, dokładnie tak: zasnęła podczas rockowego koncertu), by dokończyć koncert z nową energią i radością. Moje dziecko jest cudowne. Koncert był wyjątkowy i nawet ja nie mogę się do niczego przyczepić (no, chyba że do okropnego dachu nad krakowską areną: wygląda jak ciężka maszyna której części niedługo odpadną). 

Jak na występ grupy rockowej przystało, nie zabrakło dosadnych słów, a zwłaszcza jednego. Dziecię me jednak będące w fazie onirycznego oszołomienia, nie zwróciło na nie uwagi, choć słowa Dave'a rozumiała bo śmiała się w zabawnych momentach i dopoytywała kiedy coś do niej nie dotarło.