środa, 2 grudnia 2015

Alicja w krainie rozczarowań....

Nasz ulubiony teatr, Roma z resztą spadł dziś w naszym osobistym i nad wyraz subiektywnym rankingu teatrów. Ilość moich wejść na stronę teatru R. w ostatnim półroczu był naprawdę imponujący. Uparcie próbowałam zarezerwować conajmniej 2 bilety na przedstawienie Alicja w Krainie Czarów. Nie było łatwo, tym większa radość z zakupu, a po nim rosnąca od ponad 2 miesięcy ekscytacja związana ze zbliżającym się ukoronowaniem wyobrażeń, oczekiwań i troche dziecięcych marzeń w końcu zderzyłą się z rzeczywistością. Niestety stokrotka w obliczu czołgu szans nie ma. Tak jak i moja wyjątkowo idealistyczna wizja ukochanej książki, karmiona od maleńkości słuchowiskiem odtwarzanym z płyty analogowej w adapterze, tak wyjątkowo nagranym przez p. Magdalenę Zawadzką runęła z siłą wypadkową wodospadów Niagara. Rozczarowanie. Żal. Smutek.
 Paradoksalnie scena, która najbardziej mniej irytuje (świnia w beciku) była najlepszą sceną przedstawienia. No i królik. Aczkolwiek do dziś słyszę w głowie pełen niepokoju, drżący, trochę niepweny głos królika z mojej starej płyty : Marianno, Mariaaaannooooo!
Za co właściwie lubię Alicję? Książka dla dzieci. Niby. No bo: 'w krainie czarów' więc musi byc dla dzieci, dorośli mają swoją krainę: rzeczywistość. Realnie stępając po lodzie uciekamy od wspomnień z dzieciństwa bo było ciemno szaro i ponuro (pokolenie 70/80). Nie było. Było zielono, bo po lekcjach codziennie byliśmy na podwórku. Bo zimą był adapter i bajki bez obrazków bo tylko do słuchania, ale jakże pobudzały wyobraźnię! I tak muzyka w tle! Dzisiejsza wersja teatralna i te piosenki (do kupienia naturalnie po wyjściu z sali) są jakąś kpiną. Pan gąsienica w dredach, zwracający się do Alicji: babe (bejb) to jakby nie było, ślad naszych czasów, tylko jakich czasów? Rastaman na grzybku? Czy po grzybkach? (sic!) Nie zgadzam się, Nie na taką Alicję czekałam.
Dziecię me, nie mniej zawiedzione niż ja. Za dużo pieśni nijakich takich. Mamusiu, ja nie pamiętam jaki głos miała Królowa Kier, bo co chwila jakieś przyśpiewki, przytupki i pląsy. Też nie pamiętam. Tylko tyle, że była przeraźliwie chuda i miała buty na obcasie (ładne w sumie). Za słabe to: ściąć go! Przecież ona wydaje rozkaz egzekucji polegającej na odcięciu głowy! (Nieśmiertelna Irena Kwiatkowska!!!!)
Nie jest moim zamiarem deprecjonowanie tego przedstawienia, uwielbiam teatr Roma, poprzednie przedstawienie: Adonis ma gościa to było dzieło arcy. Adonis występował w Alicji i za każdym razem kiedy coś mówił czułam ukłócie żalu, że to nie poprzednie przedstawienie. Alicja, mimo większej liczby wspaniałych aktorów nie osiągnęło poziomu Adonisa i jego gościa. A szkoda.

Ps. Prezentem Mikołajkowym dla mego dziecięcia to audiobook, wersja pełna (ponad 4h) Alicji.... Ja tymczasem po raz nie wiem już który odsłuchuje, przynajmniej fragmenty słuchowiska, arcydzieła wszechczasów:
https://www.youtube.com/watch?v=xXwvH5ZMnuY&index=2&list=PLjSuyMSxxASiMBjneshmGfT6rg8gbWfsg

Ps 2. Uśmiech kota dziwaka? I ta jego ociężała lekkość bytu? Dziś brak.

Coś na deser:  Absolutnie rewolucyjną ideą, jakże ponadczasową i w dzisiejszych czasach myślę, żę trochę odkrywczą jest celebrowanie dnia Nie-Urodzin. Jakże naiwinie i bezmyślnie celebrujemy jeden dzień w roku, który jest dniem naszych urodzin, podczas gdy dzien Nie-Urodzin ma miejsce 364 dni w roku! Tyle dni do tego, aby świętować i się cieszyć. Proste?